Walka o recykling – jak było, jak ma być?
Dla tych z nas, którzy spędzili większość swojego życia na żmudnym oddzielaniu plastiku, szkła, papieru i metalu, recykling jednostrumieniowy jest łatwy do pokochania. Nie musimy już dłużej pracować. Skończyła się walka o przechowywanie dwóch, trzech, czterech, a nawet pięciu różnych toreb pod zlewem kuchennym. Po prostu wrzuć wszystko do jednego śmietnika, dopraw obficie nadziejami i marzeniami i zaserwuj lokalnemu śmieciarzowi.
Czy jest lepszy sposób na uratowanie planety?
Ale widać, dokąd to zmierza. Polacy kochają wygodny recykling, ale wygodny recykling coraz częściej nas nie kocha. Eksperci ds. odpadów nazywają system wyrzucania wszystkich surowców wtórnych do jednego kosza „recyklingiem jednostrumieniowym”. Jest popularny. Ale zmieniła się matematyka kosztów i korzyści. Korzyści — większe uczestnictwo, a tym samym więcej materiałów przeznaczonych do recyklingu — mogły zostać zastąpione przez koszty — nienadające się do recyklingu surowce. Według danych średnio około 25 procent materiałów, które próbujemy poddać recyklingowi, jest zbyt zanieczyszczone, aby mogły trafić gdziekolwiek poza składowisko, na przykład na skup plastiku. Według stowarzyszenia zaledwie dziesięć lat temu wskaźnik skażenia był bliższy 7 procent.
Niektórzy eksperci przypisują pojedynczy strumień dużemu wzrostowi ilości materiału poddawanego recyklingowi. Badania wykazały, że ludzie decydują się wyrzucać więcej rzeczy na krawężnik do recyklingu, gdy mają system jednorodny. Oraz rozwój jednostrumieniowych ścieżek recyklingu wraz z ogólnym wzrostem recyklingu w tym kraju też ma znaczenia.
Część z tego co nazywamy globalnym skażeniem spoczywa na nas, gdy wrzucamy do kosza rzeczy, które albo do niego nie pasują, albo nie powinny były trafić do kosza na śmieci. Elektronika i baterie, plastikowe torby na zakupy i lampki choinkowe — wszystkie z nich można poddać recyklingowi, ale tylko za pomocą specjalnych programów zwrotu, a nie kosza przy krawężniku. Istnieją doskonale nadające się do recyklingu puszki i papier pokryte żywnością, tłuszczem lub płynami czyszczącymi, które sprawiają, że nie nadają się do recyklingu. W sortowni są plastikowe butelki pełne szklanych igieł do strzykawek.
Ale niektóre problemy z zanieczyszczonym recyklingiem są endemiczne dla samego procesu jednorodnego. Ciężarówki też nie są często do tego dostosowane – szkło pęka, a odłamki dostają się do plastiku i papieru. Rozbijane aluminiowe puszki i plastikowe butelki mają taki sam profil jak papier.
A wszystko to oznacza, że zakłady, w których realizowany jest recykling mają więcej problemów, no cóż, z uporządkowaniem tego. Obiekty te wykorzystują maszyny do oddzielania od siebie różnych rodzajów materiałów. Maszyny czasami nie potrafią odróżnić spłaszczonej butelki po wodzie od dobrze zgniecionej puszki od papieru. W efekcie – jedna z 6 butelek i 1 na 3 puszki są źle sortowane i wysyłane. A maszyny nie mogą rozdrabniać odłamków szkła z włókien kartonu ani zbierać malutkich kawałków papieru i plastiku ze stosów na wpół potłuczonego szkła. To nasze zadanie.